Przychodnia Weterynaryjna "Animal" lek.wet. Krzysztof Nowakowski

Pies dostał infekcji ucha i w konsekwencji krwiaka. Przeprowadził operację partacz, który doprowadził do zarażenia się psa gronkowcem o czym dowiedzieliśmy się z innej kliniki po przebadaniu psa na dosłownie wszystko, bo ucho po „genialnym” pomyśle ludzi bez kompetencji, jakim był opatrunek uciskowy stało się czarne. Bez badań chciał przeprowadzać ponowną operacje, co skutkowałoby śmiercią psa. Posługując się hasłami „ja coś pokombinuje” nie dostałam ani jednej normalnej odpowiedzi na swoje pytania dotyczące stanu zdrowia psa, ani planu na rozpoznanie co się dzieje z tym uchem czy samym organizmem. Tylko dukanie. Pomimo podobno zrobionych badań na krzepliwość (których do tej pory nie otrzymałam) ciągle było wmawiane, że w uchu nie ma ropy tylko problem jest z krwią. Wpakowaliśmy w psa tonę leków i zastrzyków, które nic nie mogły dawać bo pies nie miał problemów z krzepliwością jak i innymi wymysłami w ciemno. Miesiąc chodzenia w kołnierzu, pielęgnacja według zaleceń i było coraz gorzej. Pies był totalnym wrakiem, obecnie musieliśmy AMPUTOWAĆ ucho bo o ile odpowiednie leczenie w genialnej klinice zadziałało pod kątem gronkowca, skóra zaczęła wyglądać zdrowo, to doszło do martwicy chrząstki i ropa była oznaką właśnie tego trwałego uszczerbku. Zaufaliśmy konowałowi bez wiedzy i do końca życia sobie nie wybaczę. Teraz leżę przy psie i cieszę się, że jest żywy bo po działaniach tego patologicznego miejsca już by go nie było na tym świecie. Byłam sponsorem czyjegoś uczenia się na żywym organizmie i tragedii psa..

Z całego serca nie polecam. Brak kultury, brak empatii, stwierdzenie, że właściciel zbędnie panikuje, podanie złych leków, które dodatkowo obciążyły stan zdrowia zwierzęcia. W ostateczności, po trzech tygodniach zwodzenia i twierdzenia, że zwierzęciu nic nie jest i to wymyślanie objawów zwierzak przeszedł długie i ciężkie leczenie w innej klinice weterynaryjnej. Kosztowało to wiele nerwów i bezsennych nocy w obawie o stan zdrowia zwierzaka. Po kulturalnym zwróceniu uwagi i przedstawieniu trafnej diagnozy innego specjalisty, lekarz weterynarii krzyczał do mnie i dowiedziałam się ponownie, że zwierzęciu przecież nic nie było "bo nie miało temperatury". Brak słów.

Cudowni ludzie... polecam