Tomasz Pahl Tdk Auto-Handel

**"Po latach oszczędzania i marzeń – oszukali mnie."** Przez długie lata odkładałem każdy grosz, by w końcu móc zamienić mojego starego, wysłużonego grata na samochód, który nie tylko będzie mi się podobał, ale też da mi poczucie bezpieczeństwa. Wydawało mi się, że znalazłem idealną okazję – auto wyglądało świetnie, a na stacji diagnostycznej nikt nie miał do niego zastrzeżeń. Nie sądziłem, że ta decyzja okaże się największym koszmarem. Zachwycony nowym nabytkiem, pojechałem nad morze – a wracałem... lawetą. Na środku autostrady, kilkaset kilometrów od domu, auto po prostu umarło. Nie wiedziałem, co się dzieje – to była przecież dopiero nasza pierwsza dalsza podróż. Po wizycie u mechanika prawda wyszła na jaw: samochód miał zamontowany nieoryginalny, NIEPASUJĄCY silnik, o czym sprzedawca ani słowem nie wspomniał. Ten silnik się rozleciał już po 5 tysiącach kilometrów. Co zrobił sprzedawca? Oczywiście umył ręce. Sprytna umowa, z której wynika, że kupiłem samochód bezpośrednio od właściciela z Niemiec, sprawiła, że nie mogę nawet dochodzić swoich praw. Gdy zadzwoniłem do nich po pomoc, usłyszałem tylko: *„Aha, do widzenia.”* Czuję się oszukany i zrozpaczony. Sprzedawcy, którzy powinni dawać ludziom radość i bezpieczeństwo, okazali się niekompetentni albo, co gorsza, bezczelnie wykorzystali moją naiwność. Odradzam każdemu kontakt z tym miejscem. Stracicie nie tylko pieniądze, ale i zaufanie do ludzi.

**"Po latach oszczędzania i marzeń – oszukali mnie."** Przez długie lata odkładałem każdy grosz, by w końcu móc zamienić mojego starego, wysłużonego grata na samochód, który nie tylko będzie mi się podobał, ale też da mi poczucie bezpieczeństwa. Wydawało mi się, że znalazłem idealną okazję – auto wyglądało świetnie, a na stacji diagnostycznej nikt nie miał do niego zastrzeżeń. Nie sądziłem, że ta decyzja okaże się największym koszmarem. Zachwycony nowym nabytkiem, pojechałem nad morze – a wracałem... lawetą. Na środku autostrady, kilkaset kilometrów od domu, auto po prostu umarło. Nie wiedziałem, co się dzieje – to była przecież dopiero nasza pierwsza dalsza podróż. Po wizycie u mechanika prawda wyszła na jaw: samochód miał zamontowany nieoryginalny, NIEPASUJĄCY silnik, o czym sprzedawca ani słowem nie wspomniał. Ten silnik się rozleciał już po 5 tysiącach kilometrów. Co zrobił sprzedawca? Oczywiście umył ręce. Sprytna umowa, z której wynika, że kupiłem samochód bezpośrednio od właściciela z Niemiec, sprawiła, że nie mogę nawet dochodzić swoich praw. Gdy zadzwoniłem do nich po pomoc, usłyszałem tylko: *„Aha, do widzenia.”* Czuję się oszukany i zrozpaczony. Sprzedawcy, którzy powinni dawać ludziom radość i bezpieczeństwo, okazali się niekompetentni albo, co gorsza, bezczelnie wykorzystali moją naiwność. Odradzam każdemu kontakt z tym miejscem. Stracicie nie tylko pieniądze, ale i zaufanie do ludzi.