Problem z busami w Wielkopolsce polega na tym, że zamawia się busa w jednej firmie, a podjeżdża często kto inny. Później na trasie dzwonią do siebie i kłócą się, kto kogo weźmie, kto kogo nie chce wziąć, itd. Stoi się często na mrozie, nawet i 1 godzinę, bo przenoszą bagaże, bo czeka się na wszystkie busy i często jeszcze na miejscu rozmawiają, kto kogo weźmie, a kogo nie chcą wziąć. Człowiek czuje się jak jakiś Rumun. Poza tym, kierowcy jeżdżą przemęczeni, bo podobno nie mają obowiązku odpoczywać co ileś godzin, jak kierowcy ciężarówek. Kiedyś jechałam busem, jak się okazało właśnie od tego przewoźnika i kierowca chwalił się, że jest w trasie od dnia poprzedniego, kiedy jechał z Polski do Holandii. Z nami natomiast wracał z Holandii. Sorry, ale nie da się być przytomnym 20 parę godzin. Ten sam kierowca po jakiś 20 km od zabrania mnie uderzył w coś , bo grzebał w nawigacji. Na początku myśleliśmy, że to sarna, ale okazało się, że uderzył w coś i zniszczył lusterko, którego szukał na poboczu, na polu. W końcu je znalazł i jeszcze się cieszył, że nic się nie stało, że lusterko da się przymocować. W ten sposób dowiedzieliśmy się, że facet był w trasie od rana dnia poprzedniego. Po kilku godzinach ten sam kierowca prawie uderzył w tył ciężarówki, ale w ostatniej chwili zjechał na lewy pas, gdzie nikt nie jechał. Kobieta obok mnie zgłosiła to mężowi i mieli to zgłosić dalej. Reszta pasażerów, która wsiadła po fakcie i nie wiedzieli, co się stało, ale widzieli rozbite lusterko, komentowali, że koleś za coś takiego to powinien dostać mandat. Po raz pierwszy w życiu zaczęłam się bać jeździć busami i przestawiłam się na Sindbada, który też miał przecież wypadki. Plusem busów jest to, że zabierają człowieka spod drzwi do drzwi i nie musi dygać z bagażami. I to jest jedyny plus. Niestety to przerzucanie bagaży, stanie w nocy na mrozie, wysłuchiwanie kłótni, kto kogo weźmie, a kogo nie jest totalną porażką. Oczywiście ludzie też są różni. Byli już tacy, co wymiotowali, itd.